Zwycięstwo, które rodziło się w bólach!!! Podopieczni trenera Korzeniaka zainkasowali kolejny komplet punktów po wyjazdowej wiktorii nad Mewą Smykowo 1:2 (0:1). Mszanowiakom zwycięstwo zapewniły celne trafienia M. Krawieckiego i A. Podlaszewskiego.
REKLAMA
Piszący zapowiedź 8. kolejki Suzik miał niezwykłego nosa przewidując trudną przeprawę naszych piłkarzy w Smykowie. Rzeczywiście, zawody z Mewą okazały się bardzo trudne, a o sam wynik musieliśmy drżeć do ostatniego gwizdka arbitra. Sprawę dodatkowo skomplikowała nieobecność kilku ważnych ogniw w układance trenera Korzeniaka. W busie zmierzającym do Smykowa zabrakło dziś: M. Oelberg, D. Jabłońskiego, D. Cieszyńskiego, czy M. Kołakowskiego. Z powodów zdrowotnych wciąż nie mogą zaś grać S. Bukowski i J. Lendzionowski.
Przechodząc do sedna sprawy należy wspomnieć, że spotkanie pomiędzy Mewą a naszym LZS-em nie stało na zbyt wysokim poziomie. Zawodnicy obu „jedenastek” nie rozpieszczali kibiców zgromadzonych wokół boiska w Smykowie i w sumie zaserwowali bardzo małą ilość ładnych i składnych akcji.
Po raz pierwszy groźnie pod bramką Mewy zrobiło się już w 5. minucie. Na lewej flance M. Krawiecki wyprzedził jednego z obrońców gospodarzy, ściął akcję do środka i oddał mocny strzał prawą nogą. Niestety trafił wprost w bramkarza. Kilka chwil później z rzutu wolnego uderzył A. Podlaszewski, ale bez powodzenia.
W 11. min. miejscowi wznawiali grę wyrzutem piłki z autu na wysokości naszego pola karnego. Jednemu z zawodników miejscowych futbolówkę wyłuskał M. Raciborski i zagrał do P. Kamińskiego. Gracz z „9” na plecach podaniem do K. Kowalskiego zainicjował z kolei szybki kontratak lewą stroną boiska. Nasz lewy defensor przebiegł z piłką przy nodze kilkanaście metrów i prostopadłym podaniem pomiędzy dwójkę stoperów rywala wypuścił w bój popularnego „Krawca”. Filigranowy skrzydłowy znalazł się w sytuacji „jeden na jednego” z golkiperem przeciwnika i precyzyjnym lobem otworzył wynik niedzielnej potyczki.
W pierwszej odsłonie przedstawiciele gminy Ostróda nie potrafili poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez M. Wiśniewskiego. Dwukrotnie próbowali strzałów z dystansu, lecz za każdym razem okazywały się one mocno niecelne.
Przed przerwą przyjezdni, także nie zdołali już poważnie zagrozić bramce Smykowa, dlatego po upływie trzech kwadransów gry na tablicy wyników widniał rezultat 0:1.
Wszyscy znawcy oraz kibice futbolu wiedzą, iż jednobramkowe prowadzenie jest bardzo niebezpieczne. Wie o tym także trener Korzeniak, dlatego od samego początku drugiej połowy goście ruszyli z natarciem na bramkę Mewy. Defensywę rywala dwukrotnie udało się przechytrzyć prostopadłymi zagraniami na wolne pole, ale za każdym razem M. Raciborskiemu zabrakło trochę zimnej krwi…
W 58. min. goście ponownie przeprowadzili dobrą akcję, ale K. Kowalski suma sumarum nie potrafił wykorzystać dośrodkowania M. Łukaszewskiego z prawej strony boiska. 60 sekund później z dystansu huknął P. Kamiński, lecz futbolówka znów nie chciała znaleźć drogi do siatki Mewy.
Futbol potrafi być brutalny i często zdarza się tak, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tak też było w te niedzielne popołudnie... W 60. min. sędzia Trojanowski dopatrzył się przewinienia (dyskusyjna kwestia) A. Podlaszewskiego w obrębie naszego pola karnego i odgwizdał rzut karny. Intencje strzelca wyczuł M. Wiśniewski, ale uderzenie było bardzo mocne i ostatecznie wylądowało w siatce. 1:1.
Remis w żaden sposób nie urządzał kopaczy z Mszanowskiej Areny, dlatego przełknąwszy gorzką pigułkę szybko rzucili się do ataków, których celem było odzyskanie prowadzenia. Sztuka ta udała się A. Podlaszewskiemu, który uderzeniem z rzutu wolnego strzelił swojego drugiego gola w tym sezonie. Należy podkreślić, że duży udział przy tym trafieniu miał portero Mewy…
Strata drugiej bramki strasznie podrażniła miejscowych. Od razu rzucili się do odrabiania strat i trzeba przyznać, że byli bardzo blisko szczęścia w 73. min., kiedy to skuteczną interwencją musiał wykazać się popularny „Gucio”. Chwilę później zrobiło się gorąco za sprawą rzutu wolnego bitego z odległości ok. 18 metrów od bramki. Futbolówka odbita od muru wylądowała jednak nie w siatce a na siatce.
Jak się później okazało przyjezdni bez strat przetrwali naciski rywala i jeszcze przed zakończeniem spotkania sami mogli podwyższyć rezultat. Najpierw groźnie główkował H. Świątkowski, potem swoich sił próbował P. Kamiński. Oba strzały okazały się jednak niecelne.
Ostatecznie zawody zakończyły się minimalną wygraną LZS Mszanowo i komplet punków pojechał do stolicy gminy Nowe Miasto Lubawskie.
Skład: Wiśniewski – Kowalski K., Podlaszewski, Kowalski R. Świątkowski – Krawiecki, Szwechowicz, Kamiński, Łukaszewski – Banacki, Raciborski M.
Siemka! Dodałem zdjęcia na profil Maćka i Krystiana, wybaczcie, że tak długo to trwało, ale dopiero teraz znalazłem na to czas:) Ligowy raport dzisiaj wieczorkiem, od dziś prowadził je będzie Kołek. Pozdro!