Pierwszą wygraną w rundzie wiosennej zanotował Wicher, lecz ze względu na zwycięstwo Novoplastu nie udało mu się zmniejszyć straty. Kolejne punkty wpadły na konto drużyny z Montowa, natomiast w Złotowie gospodarze pokonali rzutem na taśmę gości z Turznicy.
To spotkanie zapowiadało się naprawdę ciekawie. W Wielki Piątek do Olsztynka zawitał zespół KSW, który po dużym falstarcie za wszelką cenę chciał stanąć na nogi i zdobyć pierwszy wiosenny komplet punktów. Ich zamiary bardzo szybko mogły pójść z zapomnienie, ponieważ to gospodarze od początku spotkania byli stroną dominującą i częściej gościli na połowie rywala. Taki przebieg wydarzeń sprawił, że to sympatycy Olimpii jako pierwsi mogli unieść ręce w górę, a powody ku temu dał im Paweł Duch, który w 35 minucie silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Leśniewskiemu. Po przerwie role się odwróciły i to zespół z Gwiździn mając na uwadze sytuację w tabeli ligowej starał się zepchnąć przeciwnika do głębokiej ofensywy. Poważny sygnał do ataku dał nieobecny w pierwszych dwóch spotkaniach Krystian Rochewicz, który wziął ciężar gry na siebie, dzięki czemu efekty zobaczyliśmy już po chwili. Niezawodny "Krykan" samotnie rozprawił się z obroną Olimpii i w kilkanaście minut dwukrotnie znalazł drogę do bramki przeciwnika. Po strzeleniu dwóch bramek piłkarze Wichru skupili się głównie na defensywie, by utrzymać korzystny wynik, ale ich plany zostały pokrzyżowane już kilkadziesiąt sekund później. Złą postawę obrony wykorzystali miejscowi i po dobrze skonstruowanej akcji za sprawą Łukasza Ducha doprowadzili do wyrównania. Kiedy wydawało się, że Wicher kolejny raz nie wywalczy kompletu punktów, kilka minut przed końcem spotkania na strzał z dystansu zdecydował się A. Urbański, a uderzona przez niego piłka zatrzepotała w siatce i pozwoliła gościom zgarnąć tego dnia pełną pulę.
Wardrom Jamielnik 0:1 Oristo Montowo
W sobotnie popołudnie na "Jamajkę" przybyli "Rycerze Wiosny", czyli zawodnicy Oristo, którzy na papierze wciąż pozostają tej wiosny niepokonani. Biorąc pod uwagę wynik pierwszego meczu (3:3), wszyscy zastanawiali się jakie rozstrzygnięcie będzie miało finałowe starcie, gdzie w przypadku wygranej gości w tabeli zrobiłoby się dużo ciekawiej. Wardrom po srogiej porażce z niżej notowanym Ulnowem za wszelką cenę chciał poprawić sobie humor pewnym zwycięstwem, natomiast goście mieli w zamiarach kontynuację dobrej passy. Jak widać na niżej zamieszczonym zdjęciu, żaden z zawodników nie odstawiał nogi i momentami kotłowało się we wszystkich strefach boiska, co na pewno mogło podobać się zebranym tego dnia kibicom. Twardy mecz nie pozwolił niestety na obejrzenie dużej ilości bramek, lecz mimo wszystko jedna z drużyn zdołała zrealizować swój plan. Gościom z Montowa udało się wywalczyć minimalne zwycięstwo, a po raz kolejny bohaterem został Marek Wierzbowski, który zdobył upragnioną w tym meczu bramkę na wagę zwycięstwa.
Lider Złotowo 2:1 Płomień Turznica
Pojedynek drużyn ze Złotowa i Turznicy był najciekawiej zapowiadającym się starciem ostatniego weekendu, gdzie o wytypowanie zwycięzcy było bardzo trudno. Przed tym spotkaniem ekipy miały na swoim koncie równą ilość punktów i każda z nich chciała odskoczyć rywalowi, by móc szczycić się miejscem na podium. Przed rozpoczęciem spotkania działacze z Turznicy zdobyli się na miły gest i wręczyli upominek Grzegorzowi Dobieszowi, obecnie zawodnikowi Lidera, który jeszcze do niedawna bronił barw Płomienia. Chwilę później nie było już miejsca na sentymenty i drużyny ruszyły do zaciętego boju, z którego dość długo nikt nie wychodził zwycięsko. Pierwszy cios zadali goście, a katem okazał się Adrian Ziółkowski, który potwierdził swoją wysoką formę i przybliżył swój zespół do zdobycia trzech oczek. Piłkarze Lidera za wszelką cenę starali się odpowiedzieć, lecz nie przynosiło to efektów aż do 70 minuty, kiedy to do wyrównania doprowadził Mateusz Żmijewski. Od tego momentu mecz rozpoczął się od nowa i gdy mierzące się tego dnia drużyny godziły się z remisem, w 94 minucie decydujące trafienie zaliczył Mateusz Kruszewski sprawiając tym samym, że niezwykle cenne trzy punkty zostały w Złotowie.
Jordan Kazanice 2:1 Mewa Smykowo
Po remisie z Orłem i porażce z Oristo, w Kazanicach przez cały tydzień mówiło się prawdopodobnie tylko o zwycięstwie z Mewą Smykowo, gdyż każda inna opcja wywołałaby pewnie rozczarowanie w szeregach Jordana. Ogromnym zdziwieniem dla kibiców musiał być fakt, że jako pierwsi w tym spotkaniu na prowadzenie wyszli przyjezdni. Nieporozumienie wśród gospodarzy w 25 minucie spotkania wykorzystał W. Wojtkiewicz i skutecznym uderzeniem wysunął swój zespół na prowadzenie. Czyniąc to nie wiedział zapewne, że gospodarze wpadną w prawdziwy szał i zrobią wszystko, by doprowadzić najpierw do wyrównania, a później przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Defensywa Mewy funkcjonowała dobrze tylko przez 15 minut, bowiem sposób na ich przechytrzenie znalazł Łukasz Graduszewski i po zamieszaniu w polu karnym rywala przytomnym uderzeniem wpisał się na listę strzelców. Na początku drugiej połowy drużyny stworzyły sobie po kilka groźnych sytuacji, lecz nikt nie zakończył ich na tyle skutecznie, by objąć prowadzenie. Sztuka ta udała się gospodarzom w 70 minucie, a bohaterem miejscowych został chwilę prędzej wprowadzony na boisko Patryk Żurański, który zdobył bramkę zapewniającą komplet punktów w tym meczu.
Avista Łążyn 5:4 GKS LZS Szymbark
Zgromadzeni na tym meczu kibice do teraz zastanawiają się pewnie czy byli na meczu piłki nożnej, czy może hokeja. Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że chcąca podnieść się po ostatniej porażce Avista spokojnie poradzi sobie z teoretycznie najsłabszą drużyną naszej ligi i będzie mogła koncentrować się już na następnym spotkaniu. Nic bardziej mylnego, ponieważ goście już drugi raz pokazali, że potrafią napędzić stracha drużynie z czołówki i również z nimi trzeba się liczyć do ostatnich minut. Większość pierwszej połowy nie mogła cieszyć kibiców, gdyż nie było im dane ujrzeć piłki w którejkolwiek siatce i kiedy nastawiali się na bezbramkową połowę, na ratunek przyszedł im Łukasz Junkier, który w 40 minucie otworzył worek z bramkami. Parę minut po przerwie drugą bramkę dla Avisty zdobył Karol Malinowski i wydawało się, że gospodarze będą mogli rozważną grą kontrolować boiskowe wydarzenia. Kto tak myślał, musiał się bardzo zdziwić, bowiem już chwilę później kontaktowego gola zdobył B. Nowicki i sprawił, że zespół z Łążyna znów musiał drżeć o wynik. Nadzieje drużyny z Szymbarka chwilowo rozwiali niestety w przeciągu dwóch minut Łukasz Rubalewski i Daniel Czarnecki, którzy trafiali do bramki rywala i dali wszystkim do zrozumienia, że trzy punkty zostały w tym momencie zaklepane dla miejscowych. Również i tym razem mocno pomylił się ten, kto myślał, że jest już po meczu. Dwa trafienia Damiana Szczygłowskiego przywróciły szanse dla "Gieksy" na zdobycie choć jednego punktu, dzięki czemu kibice dalej mogli śledzić starcie z zaciekawieniem. W 80 minucie prowadzenie podwyższył Paweł Senkowski, dając tym samym swojej drużynie możliwość chwilowego odetchnięcia. Oczywiście chwilę później gracze z Szymbarka kolejny raz zbliżyli się do rywala na różnicę jednej bramki, lecz trafienie K. Piotrowicza było ostatnim w tym dniu i zwycięsko z tego szalonego meczu wyszli piłkarze z Łążyna.